Droga
stanowa B100 znana powszechnie jako Great Ocean Road rozciąga się na odcinku
243 kilometrów na południowowschodnim wybrzeżu Australii. Droga zaczyna sie w miejscowości
Torquay i kończy sie w miejscowości Allansford, nieopodal miasta Warrnambool, które
tego dnia stało sie celem naszej podroży. Na tablicy pod symbolicznym łukiem Grat
Ocean Road widnieje co prawda informacja, że współcześnie trasa rozciąga się aż
do miejscowości Nelson leżącej na zachód od Warrnambool, ale każda mapa tej
drogi kończy sie właśnie tam gdzie dziś zmierzamy. To właśnie Warrnambool
powszechnie uznaje się za koniec Great Ocean Road i tego się dziś trzymajmy.
Sama trasa została zbudowana rękami żołnierzy wracających z pierwszej wojny światowej
w latach 1919-1932. W założeniach droga miała ożywić okoliczny ruch, dać
krajowi najpiękniejszą autostradę, zająć weteranów jakimś konstruktywnym zajęciem
i stać sie za razem hołdem złożonym tym, którzy z wojny nie wrócili.
Ponoć do dzisiaj ta część drogi B100 zwana Great ocean Road jest największym na
świecie pomnikiem ofiar wojny. W prace przy niej zaangażowanych było ponad trzy
tysiące weteranów pracujących klasycznymi metodami przy pomocy łopat, kilofów,
taczek. Droga oddawana była etapami. odcinek Eastern View do Lorne oddano w
roku 1922, a w listopadzie 1932 otwarty został odcinek drogi między miastami Lorne i Apollo
Bay. W jego oficjalnym otwarciu uczestniczył ówczesny gubernator, porucznik
Wiktorii William Irvine, który prowadził ceremonię w pobliżu znajdującego
się w Lorne pubu Great Pacific Hotel. Niedługo potem droga
została uznana za największy na świecie pomnik wojenny. W tym samym czasie w wydawanym w Melbourne dzienniku „The
Age” pojawił się komentarz – „W obliczu niemal nieprzezwyciężonych
sprzeczności, Great Ocean Road przeistoczył się z marzenia lub, jak wielu
mówiło, „dzikiego projektu”, w konkretny fakt” (za wiki). Ojciec całego
przedsięwzięca Howard Hitchcock nie doczekał ukończenia swego dzieła.
Zmarł przed całkowitym ukończeniem budowy. Jako wyraz uznania, podczas
ceremonii otwarcia jego samochód jechał drogą za autem gubernatora. Przy
drodze, w pobliżu góry Mount Defiance, niedaleko miasta Lorne, znajduje się
dzisiaj miejsce pamięci poświęcone Hitchcockowi, który wciąż jest
nazywany Ojcem tej Drogi. Howard Hitchcock był prezesem prywatnego
przedsiębiorstwa o nazwie Great Ocean Road Trust. Firma powołana została w celu
sfinansowania budowy drogi, posiadała budżet uzyskany poprzez prywatne donacje oraz
dzięki zaciągniętym pożyczkom. Budżet ten posłużył do sfinansowania całości prac.
Do czasu spłacenia pożyczek za przejazd Great Ocean Road pobierano opłaty od
kierowców. Po spłaceniu kredytów droga została podarowana stanowi.
Great Ocean Road w okolicach Bells Beach
Przy
samej trasie znajdują sie takie atrakcje jak Park Narodowy Great Otway,
London Arch, Loch Ard Gorge czy 12 Apostołów. Ze względu na walory krajobrazowe i liczne
punkty widokowe mijane po drodze, trasa Great Ocean Road od roku 2011 znajduje
się na liście Australian National Heritage stając się
jednym z symboli Australii odwiedzanym co rocznie przez około 6 milionów
turystów. Będąc w Melbourne trudno
sobie było odmówić odwiedzenia takiej atrakcji.
W drodze do Great Ocean Road
W
związku z tym, że Great ocean Road to klasyczny kawałek asfaltu tak samo jak
Highway number 1 w Califorinii czy Adriatyka na wybrzeżu chorwackim, początkowo
z Czarkiem zakładaliśmy przejechanie tej trasy na motorach. Jednak organizację
wyjazdu rozpoczęliśmy na tyle późno, że pierwszego stycznia (w dniu kiedy
wyruszaliśmy w podróż) w całym Melbourne do wynajęcie pozostał tylko jeden
motor a wszystkie inne wypożyczalnie zamknęły się już na świąteczną przerwę. Co
mnie nieco zdziwiło, na samym Great Ocean Road wcale jednak nie spotkaliśmy
zbyt dużo motorów! Gdzie one wszystkie zatem są? Ja na całej trasie naliczyłem
ich może z dziesięć?
Nie
ma jednak co narzekać, plan trzeba dostosowywać (lub pozowlić mu się dopasować)
na bieżąco. W trasę wyruszyliśmy jednym pojazdem (co było dużo łaskawsze dla
naszych portfeli) i to pojazdem dla tej części świata bardzo charakterystycznym.
Na skutek zamieszania na lotnisku w Melbourne (o czym wspominałem wcześniej)
otrzymaliśmy upgrade naszej oferty rentalowej i tak oto zamiast w Toyocie Camry
a przez chwilę nawet Corolli (o losie!) siedzieliśmy całą ekipą w prawie nowym
Holdenie SV6. Dla Australii Holden jest już niestety przeszłością (o tym kiedy
indziej), ale też jeszcze powszechnie obecnym symbolem krajowej motoryzacji...
Przejechanie Great Ocean Road Holdenem (zachowując skalę) można chyba porównać
do przejazdu Route 66 Fordem Mustangiem (czyt. Ford Mastenk, - w tym wypadku
kocham tą amerykańską wymowę - prawie słyszę teksański akcent ;-)
Holden SV6 i...
Od
Great Ocean Road nie oczekiwałem niczego wielkiego i chyba to pozwoliło mi
cieszyć się tym miejscem. Na parę lokalizacji jednak miałem już oko wcześniej, na
kilka dopiero w podróży zwróciłem uwagę. Oto one:
Torquay – Klasyczna miejscowość
surferska. To tu zaczyna się Great Ocean
Road. To stąd pochodzi jedna z branżowych
marek Rip Curl. To tutaj w finałowej scenie przybywa młody Keanu Reeves w
filmie Point Break. Dla mnie jest to film tak samo klasyczny jak “The Lost
Boys” i dlatego tak jak Santa Cruz (filmowa Santa Carla z "The Lost Boys") dopisałem to miejsce kiedyś do listy “do odwiedzenia”. Tutaj
pierwszy raz stoję nad brzegiem Oceanu Indyjskiego.
27 lat temu nawet nie śmiałem marzyć...
Bells Beach – właściwie
tutaj kończy sie ucieczka Patricka Swayze przed Keanu Reevesem we wspomnianym
wyżej filmie. To tutaj w finałowej scenie pada deszcz, to tutaj odbywa się bójka
na plaży, to tutaj młodym Keanu targają dylematy, to tutaj Patrick Swayze wychodzi
samotnie w Ocean by spotkać swoje przeznaczenie. Scena klasyczna jak pierwsza
Molesta (czy jakoś tak ;-)). Mimo, że
przygotowałem się przed wyjazdem, nie byłem w stanie rozpoznać miejsca które
zapamiętałem z filmu. Spotkałem natomiast przypadkowego surfera, którego
rozpytałem na okoliczność filmu pod tytułem “Point Break” i mimo tego, że facet
nie wyglądał na takiego, który ten film pamiętał z czasów debiutu na VHS
zarzekał się, że wie o który film mi chodzi i potwierdził, że jest to właśnie
ta plaża, której szukałem. Chciałbym, żeby tak było, ale Bells Beach w rzeczywistości zagrała plaża Indain Beach w Oregonie (US) Co ciekawe kiedyś byłem jakieś 10 kilometrów od tej plaży, gdybym tylko wiedział :-) P.s. Dzisiejsza konfrtontacja w Google maps potwierdziła - to jednak Oregon. Wróćmy do Australii, na górze przy schodach na kamieniu wyryto napis „Respect the
Ocean”. W pełni się z tym zgadzam. Schodzę jeszcze na dół, żeby się z Oceanem przywitać. Ostatni z Wielkich :-)
Bells Beach - kadr z filmu Point Break (1991)
Ayers Inlet – w miejscowości
tej znajduje sie latarnia morska oryginalnie nazywana Eagles Nest Point (z ang.
Miejsce Gniazda Orła-chyba tak to trzeba tłumaczyć?). Latarnię wybudowano w 1891
roku i służy ona do dziś. Wokół latarni rozciągają się ładne widoki a na
wybrzeżu klifowym nad Oceanem wiszą okazałe domy kilkunastu szczęśliwców. Sielaneczka,
warto odwiedzić.
Dwunastu Apostołów – (ang. The
Twelve Apostles) – grupa naturalnie powstałych kolumn skalnych stojących w
morzu, tuż przy brzegu nieopodal miejscowości Port Campbell, przy drodze Great
Ocean Road. Kolumny powstały w wyniku erozji, mają różną grubość i wysokość.
Wbrew temu co sugeruje nazwa, kolumn wcale nie jest dwanaście. Obecnie do składu
Apostolskiego wliczanych jest osiem skal. Ciągły proces erozji powoduje, że
kolumny skalne są cały czas podmywane, część z nich uległa już zawaleniu. 2
lipca 2005 około godziny 9.00 rano czasu lokalnego na oczach wielu turystów
zawaliła się jedna z kolumn mająca prawie 50 metrów wysokości, pozostawiając 8
stojących kolumn. 25 września 2009 zawaliła się kolejna kolumna, jednak jak później
sprostowano, nie był to jeden z Apostołów. Pewnikiem Judasz jakiś…
Majestatyczność
tej formacji (i moim zdaniem w jakimś stopniu jej biblijna nazwa) powoduje, że
jest to jedną z najczęściej odwiedzanych i fotografowanych atrakcji
turystycznych w Australii.
London Arch – pierwotnie
nazywany London Bridge. Formacja skalna w pobliżu miejscowości Port Campbell
znajdująca sie przy drodze Great Ocean Road. Obecnie formacja jest wyspą z
podcięciem w kształcie łuku, która omywana jest intensywnie przez wody Oceanu
Indyjskiego. Pierwotnie London Arch był połączony z lądem kładką skalną, która
jedna uległa zawaleniu i tak nazwa Bridge (z ang. Most) straciła sens i zamieniła
się w Arch (z ang. łuk).
Apollo Bay - W miejscowości
tej pojawiła sie na chwilę szansa odbycia dalszej podróży czerwonym Ferrari 458
Italia. Siedząc w knajpie widziałem za oknem jak Czarek, który niepostrzeżenie opuścił
towarzystwo przymierza się właśnie do rumaka z Maranello. Przyznam, ze
bałem się nieco o los prawowitego właściciela samochodu, jednak jak się okazało
wszystko odbyło sie pokojowo. Czarek uznał jednak, że samochód nie ma Iosfixów
i wszyscy wróciliśmy do Holdena. W Apollo Bay warto zatrzymać się na Fish &
Chips serwowany w jednej z lokalnych knajp. Nie przepadam za tym przysmakiem jakoś
szczególnie, ale kawałek ryby w panierce z frytkami i pokrojona cytryna
serwowane nonszalancko w szarej folii pakowej zaczynają mi powoli smakować.
Smak to też kwestia miejsca i chwili.
Loch Ard Gorge - ciekawy przesmyk znajdujący się zaledwie 3 minuty drogi samochodem na zachód od dwunastu apostołów. Tutaj w 1 878roku rozbił się statek o nazwie Loch Ard.
Loch Ard Gorge
Na
Great Ocean Road polecam przeznaczyć dwa dni i wybrać nocleg w Port Campbell
lub Warrnambool. Moim zdaniem między Port Campbell a Warrnambool nie ma nic co
można uznać za wyjątkowe, więc jeśli nie czujecie potrzeby możecie sobie
odpuścić ten odcinek. Ja natomiast polecam pojechać do końca ponieważ w lokalnej
knajpce o nazwie Simon’s Watrefront z widokiem na Ocean zjadłem jedno z
najlepszych śniadań poza domem jakie zapamiętam. Benedicts eggs – mistrzowska klasyka.
Jeśli nie macie dwóch dni polecam jazdę drogą B100 do Port Campbell i powrót w
nocy do Melbourne autostradą A1. Załapiecie się na większość atrakcji oprócz
benedyktyńskich jajek… :-)
W Warrnambool w okolicach plaży Logan's Beach można od lipca do sierpnia obserwować przepływające wieloryby
A przez cały rok zjeść dobrze w Simon's Waterfront
Z widokiem na Ocean
Krótki przekaz numer 1 z Warrnambool
Krótki przekaz numer 2 z Warrnambool
Oraz krótki
przepis na Benedyktyński Jajka dla tych, którzy lubią eksperymentować.
- + Tost
- +
Boczek
- +
Dwa jajka po wiedeńsku
- +
Sos holenderski
Resztę wydedukujcie ze zdjęcia.
I
takim właśnie benedyktyńskim jajeczkiem świątecznie się ze wszystkimi
czytającymi ten post dziś dzielę.
Pozdrawiamy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz