niedziela, 28 stycznia 2018

Australian Reptile Park - okolice Sydney

Godzinę drogi samochodem od centrum Sydney znajduje się jedna z ciekawszych atrakcji turystycznych jakie w bliskich okolicach  miasta możecie zobaczyć.
Jadąc w kierunku miejscowości Newcastle, czyli w kierunku północnym, tuż przy autostradzie M1 znajduje się osobliwe zoo nazwane Australian Reptile Park. Miejsce jest o tyle ciekawe, że zobaczyć tu można w naturalnych warunkach (można chyba tak powiedzieć) wszystkie zwierzęta, których oczekiwać możemy po kontynencie australijskim. Pośród biegających wolno kangurów, kaczek i mniej groźnych osobników, można także zobaczyć w wydzielonych sekcjach parku: misie Koala, Cassowary, krokodyle, nietoperze, rozmaite gady i jaszczury. Są także pająki, diabły tasmańskie i  żółwie słoniowe z Galapagos. Te ostatnie zrobiły na mnie największe wrażenie.  


W samym parku bez problemu można spędzić kilka godzin, jeśli do planu tej wycieczki dołączycie Kangurowo w Morisset a w drodze powrotnej zaliczycie malowniczą plażę Budgewoi, to macie gotowy plan na całodniową wycieczkę... 

Nie ma za co :-) 


Dla osób wybierających się do Australijskiego Parku Gadów, dane kontaktowe poniżej.

Address:
Australian Reptile Park
Phone: +612 4340 1022
Alternate: +612 4340 1022
Email Address: admin@reptilepark.com.au
Web: reptilepark.com.au

piątek, 26 stycznia 2018

Australia Day 2018


26 stycznia na kontynencie australijskim obchodzone jest jedno z najważniejszych świąt w całym tutejszym roku kalendarzowym - Australia Day (dosłownie – „Dzień Australii”). Święto to znane jest także pod alternatywnymi nazwami "Anniversary Day" i "Foundation Day". I to właśnie te alternatywne nazwy zdradzają charakter dzisiejszego święta. Tego dnia, według oficjalnej wykładni, mieszkańcy kontynentu upamiętniają założenie przez kapitana Arthura Phillipa pierwszej stałej osady w Australii – kolonii karnej przy Port Jackson znajdującej się w miejscu dzisiejszego Sydney.
 


Australia Day 2018 - Sydney

Według ogólnie dostępnych danych, członkowie pierwszej floty przybyli na kontynent kilka dni wcześniej, ale w annałach historii jako szczególnie ważny, zapisano dzień, w którym oficjalnie odczytano rozkaz króla. Było to właśnie  26stego dnia stycznia 1788 roku i właśnie dlatego przyjmuje się, że ta data jest początkiem państwa australijskiego. Owszem, jest początkiem Australii jaką dziś znamy, ale przecież dla pewnej części obywateli kraju (dodajmy rdzennych obywateli) jest to w istocie data bardzo smutna. Dzień ten jest bowiem symbolicznym początkiem procesu odbierania aborygenom: wolności, ziemi, dziedzictwa kulturowego, dzieci (stolen generation) a także w niezliczonych przypadkach i samego życia. Czego dziś absolutnie nie widać na ulicach, placach, plażach i w innych miejscach publicznych (wszyscy jednomyślnie świętują), dzień ten właśnie z tego powodu budzi wiele kontrowersji. Australia mimo swej krótkiej historii (dziś świętujemy po raz 230ty) ma wiele wstydliwych wątków (jak to u Anglosasów). Te tematy jednak nie są zbyt chętnie podejmowane w rozmowach z Australijczykami, ale przyznać trzeba że rozmowy o tym czym właściwie jest Dzień Australii w przestrzeni publicznej się nie unika. Według moich rozmówców, o próbach znalezienia wspólnego mianownika dla Dnia Australii słyszy się nawet coraz częściej. Tak samo jak coraz częściej obok flag australijskich w rękach świętujących ludzi (i na urzędach) powiewają także flagi tych, na krzywdzie których zbudowano Australię.
Flagi Australijska i flaga australijskich Aborygenów. Ponoć coraz częstszy widok...
Źródło: Australian Native T-shirts

Google z okazji Dnia Australii zaserwował dziś w swojej przeglądarce okolicznościowego (i unikającego jakichkolwiek kontrowersji) doodla .

Australijczycy też na wszelki wypadek unikają kontrowersji. Zamiast palenia budek przy ambasadach, niszczenia wozów transmisyjnych i bójek z policją wybierają barbeque z rodzinami. Spotykają się wspólnie w domach, na plażach i okolicznościowych imprezach. Nie ma protestów,  kontrmanifestacji i jakichkolwiek prób zakłócenia dzisiejszego święta. Są wspólne spotkania, zabawy, koncerty, pokazy sztucznych ogni. Boję się pomyśleć co by było w Polsce, gdybyśmy mieli w kalendarzu święto o takim ciężarze gatunkowym?

Pozdrawiam

wtorek, 23 stycznia 2018

Blue Mountains - okolice Sydney

Nie jestem człowiekiem gór. Prawdopodobnie nigdy nim nie bylem, ale muszę przyznać, że nasze trzy ostatnie przygody z górami zapamiętałem miło. Ostatnia z tych przygód zdarzyła się właśnie w Australii w Górach Błękitnych (ang. Blue Mountains). Wybraliśmy się tam większą paczką (PEB z rodziną) coby zobaczyć jak wygląda świat poza plażami, nadmorskimi promenadami i knajpkami z owocami morza.

Góry Blue Mountains to doskonały cel jednodniowego wypadu poza miasto. Ich nazwa nawiązuje do błękitnej mgiełki olejków eukaliptusowych unoszącej się nad okolicą. Być może jest to prawda, ja tego zjawiska w każdym bądź razie nie zaobserwowałem. Z Sydney można tam dojechać autostradą nie spędzając przy tym w samochodzie połowy dnia. W zasadzie największe atrakcje tego pasma górskiego znajdują się w odległości około 100km od centrum miasta i można śmiało założyć półtorej godziny potrzebnej na dojazd. Gdzie polecam jechać? Jadąc autostradą A32 z Sydney pierwszy przystanek możemy zrobić sobie przy Wentworth Falls. Mamy tutaj do dyspozycji parking, taras widokowy i kilka tras pieszych pozwalających dojść do samego wodospadu. My wybraliśmy opcję 20 minutowego spaceru ze względu na B, ale dla entuzjastów pieszych wędrówek są też trasy dłuższe. Sam wodospad możecie zobaczyć na zdjęciach poniżej.


Kilka kilometrów od Wentworth Falls znajduje się malownicze miasteczko Leura, z krótką ale kolorową ulicą handlową. Polecamy zatrzymać się tam na obiad, przekąskę, piwo, kawę, za potrzebą lub po prostu z rozpusty.
Samo miasteczko mimo, że bardzo klimatyczne nie jest jednak w stanie wygrać atrakcyjnością z następnym miejscem, które znajduje się na naszej dzisiejszej trasie. Trzy Siostry (z ang. Three Sisters) to formacja skalna, która powstała w wyniku postępującej erozji. Legenda aborygeńska głosi, że trzy siostry uwięził w kamieniu ojciec pragnący uchronić je przed duchem zwanym bunyip. Formacja ta znajduje się w miejscowości Katoomba kilka minut drogi samochodem od Leury. Na miejscu jest oczywiście parking, spory taras widokowy ze spektakularnym widokiem na przepiękną dolinę i wybór kilku tras pieszych do różnych atrakcyjnych miejsc znajdujących się w okolicy. My tym razem ograniczamy swoją ciekawość do krótkiego spaceru na jeden z punków widokowych (Lady Darley's Lookout). Z Trzech Sióstr można udać się do nieopodal znajdującej się stacji kolejki linowej Scenic World. My niestety docieramy na miejsce już po godzinach pracy kolejki. Nie mogę opowiedzieć Wam zatem czy warto skorzystać z takiej przejażdżki. Mając na uwadze jednak to co można było zobaczyć z tras i tarasów widokowych, zakładam że warto. Oczywiście góry Blue Mountains oferują znacznie więcej niż to co pokrótce tutaj opisałem. Oprócz oficjalnych tras można sobie zboczyć w miejsca teoretycznie niedostępne. Wiem, że koledzy w biurze mają swoje ulubione trasy niekoniecznie zaznaczone na mapach. Gdyby ktoś szukał informacji o takowych, kiedyś pewnie je tutaj zamieszczę. Dla nas jednak jak na jeden dzień atrakcji wystarczy. Do miasta można wrócić autostradą A32 lub pojechać nieco dalej do miejscowości Ligthow i wybrać dłuższą opcję drogą B59. Z tego co wiem obydwie są atrakcyjne.

P.s. W Góry Błękitne można dostać się także pociągiem z Central Station w Sydney, ale w tym przypadku ograniczacie swoje możliwości przemieszczania się na miejscu.

Pozdrawiamy.

niedziela, 14 stycznia 2018

Morisset - w poszukiwaniu kangurów

To nie jest tak, że przyjeżdżając do Sydney prędzej czy później zobaczycie kangura. Moim zdaniem szansa na takie spotkanie w samym mieście jest wręcz niewielka. Możecie po ponad pół rocznym pobycie nie zobaczyć ani jednego przedstawiciela tego gatunku (tak jak w moim przypadku). Owszem Wasze szanse na spotkanie kangura wzrosną kiedy wyjedziecie za miasto, ale z dużym prawdopodobieństwem będzie to kangur, ba...całe rzesze kangurów rozjechanych przez samochody i pozostawionych bez życia na drodze. Możecie co prawda zjechać na pobocze i pozwolić sobie na krótki spacer po lesie, ale Wasze poszukiwanie może mieć taki sam skutek jak szukanie ośrodków kultury na Targówku Fabrycznym... 
Rozumiem, że kangur jest istotnym punktem na liście rzeczy do zobaczenia dla prawie każdego kto odwiedza Australię, a że nie zamierzam jeździć po lasach w poszukiwaniu tych sympatycznych zwierząt postanowiłem znaleźć miejsce takie jak krakowski rynek. Miejsce, w którym tak jak gołębie w Krakowie zawsze można znaleźć kangury. Z pomocą przyszedł mi Adam, który podesłał dwa niezawodne adresy, pod którymi według jego relacji zawsze można spotkać kangura.
Mimo, że nie do końca wierzyłem w te zapewnienia, przynajmniej jedno z tych miejsc wydaje się jednak pewniakiem... Znajduje się 1.5 godziny drogi samochodem na północ od Sydney i nazywa się Morisset Kangaroos. Jest w rzeczywistości rozległą polaną znajdującą się w pobliżu szpitala dla psychicznie chorych... Trafiliśmy tam bez problemów :-)  

Zdjęcia z naszej piątkowej wizyty znajdują się w linku poniżej.