piątek, 28 lipca 2017

Z Milsons do McMahons Point + Luna Park (North Sydney)

Po raz pierwszy zabieram Was na drugi brzeg zatoki. Niezbyt daleko, zaraz za most. Na spacer po miejscach takich jak Millsons Point, McMahons Point, Luna Park (o którym pisałem w jednym z pierwszych postów). Wszystkie te miejsca leżą nad Zatoką Lawendową (Lavenders Bay). Jest to dobre miejsce na niedzielny spacer. Bardzo dobre miejsce do robienia zdjęć centrum miasta (niestety mnie przerosło), świetne do mieszkania z widokiem na miasto i jedno z najlepszych do oglądania sylwestrowego pokazu sztucznych ogni. Niestety, żeby móc podziwiać takie widoki musisz być właścicielem jednego z tych piekielnie drogich domów lub przyjechać tu z namiotem ostatniego dnia roku, bardzo wcześnie rano... Na godzinkę przed (jak myślałem to zrobić) to już nie ma o czym marzyć ;-)

W zimowy weekend miejsce nie przeraża zbytnim natłokiem a i tak przedstawia szeroki wachlarz swoich możliwości. W jednym końcu zatoki zakochani w Bradfield Park mówią sakramentalne "TAK" z widokiem na miasto, most i operę. Po drugiej stronie mostu, w tym samym czasie, za 7 dolarów można popływać na olimpijskim basenie. Dwieście metrów dalej poszukujących odpustowej rozrywki gości Luna Park, żeglarzy przyjmuje malownicze cumowisko a spragnionych jak morskie latarnie przyciągają okoliczne lokale. Szukających zacisznego miejsca do posiedzenia i pogapienia się w zatokę też to miejsce nie zostawi samym sobie. Tak jak pewnego kierowcy autobusu, który w przerwie między kursami kontempluje sobie właśnie widok jaki możecie zobaczyć na jednych z ostatnich zdjęć. Każdemu wedle potrzeb...


 Plan sytuacyjny - Lavender Bay

P.S. Kierowca okazał się dosyć kontaktowym człowiekiem. Oddał autobus "w opiekę" Brunkowi a mi po krótkiej konwersacji na temat Bońka i chyba Lewandowskiego (nie pamiętam), czyli po ogólnym "rozpoznaniu pola" powiedział, że lubi Polskę, Czechy i wyczułem, że chodzi mu ogólnie o Państwa środka Europy dość arogancko do dziś nazywane przez anglosasów Europą wschodnią. Każdy kto zna geografię kontynentu na poziomie podstawowym wie, że epitet ten nie opisuje bynajmniej lokalizacji geograficznej państw naszego regionu... Skąd ta sympatia do kraju z drugiego końca świata pomyślałem? Nie czekałem długo na odpowiedź. Kierowca Dodał po chwili, że do jego ojczyzny (Fiji), podobnie jak do Polski nie przyjedzie żaden islamski terrorysta. Wiesz, u nas był kanibalizm, my ich po prostu byśmy zjedli :-) o jacy jesteśmy głodni! Mówił to śmiejąc się serdecznie od ucha do ucha, masując się przy tym po dosyć pojemnym brzuchu. My też byliśmy głodni, więc kierowca zaproponował nam, że zabierze nas autobusem (za darmo) na tanie jedzenie w górę miasta. Ale od tego momentu nic nie działo się już wedle planu :-)
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz