niedziela, 23 lipca 2017

USS Bonhomme Richard

Przy okazji ostatniego posta wspominałem Wam o ciekawym porcie, który znajduje się zaraz za Royal Botanic Garden. Będąc tam ostatnio, moją uwagę zwrócił na siebie pokaźnych rozmiarów okręt desantowy, na pokładzie którego aż roiło się od różnego rodzaju militarnych utensyliów. Były tam dwusilnikowe helikoptery transportowe typu CH-46 Sea Knight, samoloty pionowego startu typu McDonnell Douglas AV-8B Harrier oraz helikopery typu ASW (służące do zwalczania łodzi podwodnych-to sprawdziłem w necie ;-) ). Nieco bardziej wnikliwy obserwator zorientuje się w miarę szybko, że okręt nie należy do australijskiej marynarki wojennej (te wszędobylskie napisy US Marines)... Pytanie tylko co robi amerykański okręt wojenny w australijskim porcie? Otóż odpowiedź nie jest też żadną tajemnicą. Na wodach Pacyfiku co dwa lata odbywają się bowiem ćwiczenia wojsk koalicji (głównie Ameryka, Australia, ale też Nowa Zelandia i Japonia) pod nazwą Talisman Saber. W języku wojskowych ćwiczenia te mają podtrzymać gotowości i interoperacyjność sił koalicji. W tym roku ćwiczenia miały jednak wyjątkowy rozmach, ponieważ były największymi ćwiczeniami desantowymi od czasów drugiej wojny światowej. We wspólnych manewrach na wodach Pacyfiku brało w sumie udział około 33 tysięcy żołnierzy. Żeby Wam tą liczbę jakoś zobrazować trzeba by powiedzieć, że jest to mniej więcej cała liczba wojska australijskiego i nieco tylko mniej niż liczba etatowych obrońców Rzeczypospolitej Polskiej. Żeby Was tą liczbą nieco przerazić powiem, że całe Wojsko Polskie gotowe bronić naszych granic można spokojnie usadzić na Stadionie Narodowym w Warszawie. Nie o tym tu teraz jednak mowa, już wracam do tematu.
Wyjątkowy charakter tegorocznych ćwiczeń w kilku prostych słowach podsumowało Dowództwo Amerykańskich Sił Wojskowych na Pacyfiku (USPACOM) ustami Admirał Harry Harris'a, który na pokładzie USS Bonhomme Richard powiedział: "Cieszę się z przesłania jakie TS2017 niesie naszym przyjaciołom, sojusznikom, partnerom i... potencjalnym wrogom." Była to odpowiedź Admirała na pytanie o to jak Chiny mogą odebrać tegoroczne manewry na niespotykaną dotąd skalę?

Tak proszę Was, na plecach Opery w Sydney i letniego kina w Royal Botanic Garden działa także teatr. Taki trochę teatr działań quasi-wojennych. A jeśli do tego śledzicie repertuar tego teatru możecie się zastanowić o co w tym wszystkim chodzi? Dwa tygodnie wcześniej bowiem, w tym samym porcie, na tej samej scenie występowały dwie fregaty rakietowe pod chińską banderą. Wtedy to inny Admirał (vice) Tim Barrett mówił w wywiadzie z pełnym przekonaniem o "obustronnym zrozumieniu, wzajemnej przejrzystości i budowie zaufania".
  
Przyznaję, że mało rozumiem z języka polityki, języka tysiąca znaczeń, przemilczeń i podtekstów. Rozumiem natomiast potęgę amerykańskiej armii. Ta przemawia do mnie za każdym razem kiedy się z nią spotykam. Nie inaczej jest z USS Bonhomme Richard.

Jako ciekawostkę powiem Wam, że dokładnie ten USS Bonhomme Richard występował w jednym z filmów o tematyce militarnej, do którego lubię czasami wracać. Chodzi o nakręcony w roku 2012 film pod tytułem "Act of Valor". Co prawda nie jest to "Helikopter w ogniu" czy "The hurt locker", ale jego atrakcyjność polega na tym, że jest to w miarę aktualny przegląd współczesnego pola walki a w samym filmie występują czynni operatorzy oddziałów Navy SEALS i SWCC. Jeśli chcecie zobaczyć jak ten okręt wygląda w pełnej krasie, polecam sceny z 40. i 48. minuty wspomnianego filmu. Dla entuzjastów facebookowy profil statku - taki znak czasów :-) 
Poniżej mała galeria zdjęć.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz