Na miasto tego dnia wypadamy w sumie trzy razy.
Przed południem zwiedzamy centrum miasta. Brisbane, co mnie trochę zaskoczyło nie ma tak bezpośredniego kontaktu z Oceanem jak chociażby Sydney. Owszem znajduje się wcale nie tak daleko od niego (około 14km), ale w zasadzie mówi się, że leży nad rzeką. Rzeką o tej samej nazwie, która stanowi wyraźną oś miasta. Właściwie w samym mieście nie czuć bliskości Oceanu, ale na pewno czuć wakacyjny luz. Centrum, do którego właśnie się wybraliśmy leży na cyplu meandrującej w tym miejscu rzeki. Podczas tego wypadu zaliczamy miejski ratusz ze strzelistą wieżą na wzór włoskiego renesansu, budynek Treasury Casino, klasycystyczny budynek General Post Office oraz przyległe Anzac Square. Anzac Square to właściwie mały park z kilkoma tematycznymi rzeźbami, na szczycie którego znajduje się charakterystyczny monument w klasycznym greckim stylu. Tu zatrzymujemy się na dłużej. Po środku rotundy stworzonej z kolumnady płonie wieczny ogień upamiętniający poległych żołnierzy korpusu ANZAC. Kolumnada zwieńczona jest fryzem, na powierzchni, którego wyryto miejsca pamięci związane z wojnami, w których brali udział Anzacy. Miejsce skłania do zwolnienia tempa, ale tutaj i tak dzisiaj wszystko dzieje się na pół gwizdka, jest to naprawdę przyjemny dzień. Siedząc w parku, delektujemy się wakacyjnym klimatem stolicy regionu. Klapki, T-shirt, okulary słoneczne to dla nas od dziś obowiązkowy zestaw tzw. Queenslandzki. Z parku kierujemy się w kierunku rzeki, mijamy jeden z najstarszych budynków w Brisbane czyli Custom House (Urząd Celny) i schodzimy nad brzeg rzeki, z którego widać najbardziej charakterystyczny most Brisbane - Story Bridge. Brzegiem rzeki docieramy do miejskiego ogrodu botanicznego (Brisbane City Botanic Garden) i tu kończymy sesję przedpołudniowego zwiedzania.
Po południu zaliczamy inny rejon dzielnicy centralnej nazwany przez lokalsów South Bank. Jest to 17-hektarowy teren rozciągający się nad samą rzeką, na terenie którego w roku 1988 odbyła się światowa wystawa EXPO. Dzisiaj teren ten z powodzeniem pełni funkcje towarzysko-kulturalne. Tutaj właśnie znajduje się Biblioteka Stanowa, Queensland Museum, Queensland Gallery of Art oraz Gallery of Modern Art, którego architektura luźno przypomina mi moje podwórko i niedawno otwartą Galerię Północną w Warszawie. Na terenie South Bank, mimo tak licznej reprezentacji ośrodków kultury nie działoby się jednak wiele, gdyby nie parki, restauracje, kawiarnie, stosika targowe a także...sztuczna plaża z ratownikami i kinem. Tak, to właśnie ten mix funkcji stanowi o atrakcyjności tego miejsca. Tak mi się przynajmniej wydaje. Jak myślę jest coś oryginalnego w tym miejscu, ponieważ jak do tej pory nie spotkałem nigdzie indziej miejsca, w którym po wyjściu z muzeum można posiedzieć na plaży z nogami w wodzie i pooglądać film serwowany razem z trunkiem pod gołym niebem. Tutaj kończymy sesję popołudniową. W nocy na pożegnanie z Brisbane proszę Nikodema o wyskok na jeden z okolicznych mostów. Jest to niezwykle klimatyczne pożegnanie z miastem. Nikodem pokazał nam Brisbane jakiego nie spodziewałem się zobaczyć. Jestem bardzo usatysfakcjonowany ilością miejsc jakie tego dnia zobaczyliśmy. Dzień jest pełen atrakcji i przynosi kolejne przemyślenia na temat bardzo przyjaznego charakteru Brisbane. Sydney jako stolica biznesowa kontynentu nie daje takiego poczucia luzu. A to, że jestem akurat na wakacjach myślę ma na to poczucie niezbyt przesadnie wielki wpływ... Wracamy do przyjaznego Queenslandera na uboczu dzielnicy centralnej i tak kończymy drugi dzień podróży...
Wkrótce wyruszymy poza miasto by wspólnie przebyć wschodnim wybrzeżem Australii ponad 2000 km w kierunku mekki wszystkich nurków - Cairns, czyli stolicy Wielkiej Rafy Koralowej. Uwaga! Niedługo na blogu zadebiutuje także Ewa ( a jak mi się wydaje także i Bruno), którą przymusiłem :-) do pisania relacji z wyprawy. Opis dalszych dni to już dwoje narratorów (wreszcie), ale żeby było ciekawiej ja piszę o sobie zarówno w pierwszej jak i trzeciej osobie liczby pojedynczej. Nie będzie wcale łatwo, ale może czytając po latach...ciekawie :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz