środa, 19 grudnia 2018

Rolex Sydney Hobart Yacht Race 2018. Kosatka Monster Project.

Kosatka Monster Project to jacht wyścigowy (nazywany także Volvo Ocean 70 lub krócej VO70), który został zaprojektowany i zbudowany przez stocznię Humphreys Yacht Design dla rosyjskiego multimilionera, z myślą o startach w regatach Volvo Ocean Race 2008/2009. Prace projektowe nad łodzią rozpoczęły się w czerwcu 2007 r. i były jak można przeczytać na stronie projektu „intensywnym dwumiesięcznym procesem badawczo-rozwojowym”. Budowa rozpoczęła się w sierpniu tego samego roku. Nie powinno dziwić użycie do jej konstrukcji najnowszych technolgoii, łódź w całości wykonana jest z włókien węglowych. W konsekwencji Monster Project to nowoczesna, bardzo szybka jednostka, charakteryzująca się dużą sztywnością.  

W czerwcu 2008 r. Łódź została ochrzczona pod patronatem Towarzystwa Ochrony Wielorybów i Delfinów zyskując dodatkowy przydomek "Kosatka", co w języku rosyjskim oznacza Orkę. Od tego czasu Kosatka Monster Project bierze czynny udział w największych imprezach regatowych na świecie propagując przy tym świadomość środowiska podwodnego. We wrześniu 2014 roku łódź została kompleksowo przebudowana przez zespół Project Racing.

Oto jej najważniejsze parametry.
  • Długość - 21,48 m (70 stóp - stąd też i nazwa)
  • Szerokość - 5,68 m
  • Zanurzenie – 4,49 m
  • Masa kilu – 4900 kg
  • Masa jachtu – 13,800 kg
  • Powierzchnia żagli – łącznie ponad 500m2
  •       Top Speed – 30+ węzłów
To, że piszę o łodzi w kontekście zbliżajacych się regat Sydney-Hobart nie powinno dziwić, ale zastanawiać może dlaczego poświęciłem posta akurat temu konkretnemu jachtowi?
Otóż jacht Kosatka Monster Project VO70 wystartuje za tydzień w imprezie Rolex Sydney Hobart Yacht Race pod polską banderą Yacht Clubu Sopot.
Będzie to piąta polska ekipa startujaca w tych legendarnych regatach. Dla mnie najbardziej ze wszystkich wyjątkowa. Pierwsza, którą miałem okazję poznać osobiście podczas przygotowań do startu w Sydney. Podobnie jak i sam jacht, na pokładzie którego miałem okazję przekonać się jak wygląda współczesna łódź regatowa i tak zwana kuchnia regat Sydney-Hobart.

Chciałem w tym miejscu podziękować Zbigniewowi Gutkowskiem (kapitanowi jednostki) za umożliwienie poznania całej ekipy, Rafałowi Sawickiemu (kierownikowi wyprawy) za bardzo ciekawą rozmowę i prezentację łodzi, Romanowi Guerra właścicielowi jachtu Monster Project za otwartość i pozwolenie na zwiedzenie jachtu. Zamieniliśmy wprawdzie tylko kilkanaście zdań, ale już od pierwszego wyczułem, że facet na prawdę ma na imię Impossible is Nothing). Dziękuję całej ekipie
Powodzenia i do zobaczenia za tydzień w Zatoce Port Jackson!
Dzięki uprzejmosci właściciela i  gościnności całej załogi, również i Wy macie możliwość odwiedzenia Kosatki Monster Project. Pamiętajcie jednak, że te jachty najładniej wyglądają na pełnym morzu.
Kosatka Monster Project - Galeria Foto.
P.s. Znawcy tematu twierdzą, że łódź może być naprawdę szybka zwłaszcza przy bardziej ekstremalnych warunkach pogodowych. Łódź ta uwielbia burzliwą pogodę – dodają. Słysząc to, naprawdę nie wiem czy tego powinienem życzyć załodze...

Na pewno życzę im dopłyniecia do Hobart i niezapomnianych wrażeń po drodze. Musicie wiedzieć, że do tej pory tylko dwa razy w historii regat zdarzyło się, że na mecie zameldował się komplet uczestników (a było tak w roku 1952, 1973).
Poniżej krótkie podsumowanie dotychczasowych startów polaków w regatach S-H.

Klasyfikacja IRC uwzględnia korekty czasu uzyskanego przez każdy jacht w oparciu o maksymalną teoretyczną prędkość, jaką dana jednostka może rozwinąć. To z kolei zależy od jej długości, ożaglowania, masy i tym podobnych. 
Pamiętacie jak rok temu przy okazji RSHYR 2017 mówiłem Wam, że zaczynam bać się swoich marzeń? Nic się nie zmieniło. Bardziej bałbym się jednak o siebie, gdybym nie miał ich w ogóle...
 
Schodząc z łodzi przypomniał mi się taki oto fragment „Podróży z Charleyem” Johna Steinbeck’a
 (...) Jeden mały chłopiec lat około trzynastu przychodził co dzień. Stawał nieśmiało z boku i patrzał na Rosynanta; zaglądał przez drzwi, nawet kładł się na ziemi i badał tęgie resory. Był cichym, wszędobylskim małym chłopcem. Przychodził nawet w nocy, aby popatrzeć na Rosynanta. Po tygodniu nie mógł już dłużej wytrzymać. Słowa przebiły sobie drogę poprzez jego nieśmiałość. Powiedział:
- Jakby pan mnie za sobą zabrał, to wszystko bym robił. Gotowałbym, zmywał wszystkie naczynia i robił całą robotę, i opiekowałbym się panem.
Na nieszczęście dla mnie znałem jego marzenia.
- Chętnie bym cię wziął - powiedziałem - Ale komitet szkolny i twoi rodzice, i cała masa innych mówi, że nie mogę.
- Wszystko będę robił - odrzekł.
I myśle, że tak by było. Przypuszczam, że ani na chwilę nie dał za wygraną, dopóki nie odjechałem bez niego. Miał to marzenie, które ja miałem całe życie, i nie ma na to lekarstwa (...)
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz