niedziela, 15 kwietnia 2018

Hobart (port) - Tasmania

Z Launceston ruszamy wprost do Hobart. Stąd do stolicy Tasmanii  można dotrzeć na kilka sposobów. My wybieramy taki, który może nie jest najszybszy, ale prowadzi wzdłuż wschodniego wybrzeża oferując po drodze widok na Morze Tasmana. Przez większość trasy droga nie jest szczególnie ekscytująca, ale mija szybko i bez problemów. W pewnym momencie wszystkim w samochodzie udziela się zmęczenie... Po krótkim postoju na jedzenie w mieście Swansea ruszamy w dalszą drogę do Hobart. 

 
 W drodze do Hobart. 
Za oknem takie oto widoki, na trasie z Launceston do Sweanse raczej typowe.

               
Swansea, nadmorska miejscowość na trasie do Hobart. Tutaj zatrzymujemy się na chwilę.
Bliżej Hobart krajobraz nieco się zmienił  
 

 Przejazd przez Orielton Lagoon (tuż przed Midway Point i niedaleko od Hobart)
               
Niezapomniany widok. Wjazd do Hobart trasą A3 (Tasman Highway)
 Charakterystyczny most nad zatoką prowadzi nas wprost do Centrum miasta.

Do Hobart przybywamy o trzy dnia za późno żeby załapać się na ostatki regat, ale mimo wszystko i tak od razu wszyscy udajemy się do portu. Port jak się po chwili okazuje, żyje już inną imprezą żeglarską. Jednak w marinie pozostaje nadal zacumowanych kilka łodzi biorących udział w zawodach (ja naliczyłem trzy lub cztery). Na szczęście przy zamkniętym nabrzeżu nadal można było podziwiać rekordzistę trasy sprzed roku, charakterystyczną łódź InfoTrack. Nabrzeże mimo, że niedostępne dla osób postronnych, sforsowałem starą metodą roboczo nazwaną „ale co chodzi?". Ostatecznie udało mi się podejść nieco bliżej tej legendarnej łodzi. W roku 2016 pod nazwą Perpetual Loyal łódź ta pobiła dotychczasowy rekord trasy z roku 2012 o ponad 5 godzin. Obserwatorzy uznali wówczas nowy rekord za bardzo ciężki do pobicia. Perpetual Loyal w roku 2016 potrzebowała na pokonanie 628 mil morskich (1163 km) jednego dnia, trzynastu godzin, 31 minut i 20 sekund. W tym roku LDV Comanche pobił ten rekord o ponad cztery godziny (1/09:15:24). Coraz mniej czasu pozostaje więc kibicom śledzącym najszybsze łodzie na transfer między Sydney a Hobart. 

W galerii pod linkiem umieszczonym poniżej możecie między innymi zobaczyć jak wygląda z bliska InfoTrack- obecnie jedna z najszybszych łodzie na świecie.  

        


Nie da się ukryć, że wszyscy chyba czujemy zmęczenie ostatnimi dniami w podróży. Na szczęście Hobart przynosi nam odpoczynek, stały pobyt na najbliższe cztery dni i relaks. Nie mamy specjalnych planów. Ja chcę odwiedzić jeszcze jedno miejsce, o którym napiszę wkrótce. Poza tym odwiedzamy z Czarkiem sześćset dwudziesty ósmy salon Harley Davidsona w Australii (Czarek podobnie jak ja, ma kilka natręctw). Do tego zaliczamy kilka lokalnych sklepów z alkoholem, kilka spożywek a co wieczór podziwiamy widok na zatokę z tarasu naszego chwilowego miejsca zamieszkania. W Hobart poranki są leniwe, dni umiarkowanie intensywne a wieczory relaksacyjne. Złoty przepis na wakacje.

Pokoje hotelowe i samochód na ostatnie dni zamieniamy na dom. Ave Airbnb!
 Wschód Księżyca nad Hobart. Wieczorny widok z tarasu.

Taras i jedna z sypialni w naszym tasmańskim domu mają widok na wejście do zatoki. Z sypialni widać latarnię Iron Pot, którą muszą minąć wszystkie łodzie zmierzające do mety w Hobart. Kto śledził kiedykolwiek regaty będzie wiedział, o której latarni mówię. Domyślam się, że te trzy dni wcześniej ta oferta na airbnb byłaby dwa razy droższa... Uwaga. Transport na Tasmanię i noclegi tutaj są droższe niż na samym kontynencie. Okresy świąteczne tylko podbijają stawkę. 

  
 Widok na wejście do zatoki...
   
 ...i charakterystyczną latarnię morską Iron Pot.
 
Jedno z ulubionych miejsc reporterów z całego świata do fotografowania łodzi wpływających na ostatni odcinek przed metą w Hobart. Źródło: www.rolexsydneyhobart.com

Miejsce, w którym spędzimy resztę naszej noworocznej wyprawy wyjątkowo przypadło nam do gustu. Nie spodziewaliśmy się po nim tak wiele. W samym domu wszyscy odnaleźli szybko swoje kąty. Czarek, który wydaje mi się, że już zmęczył się podróżą nagle odżył. Automatycznie przejął pod swoją kontrolę spory ogród i grilla, Kaśka dalej zarządzała wycieczką, tyle że z salonu. My zajęliśmy się młodym, transportem i aprowizacją. Hobart to etap podróży, który wspominam najmilej. Wszyscy bez wyjątku stawiamy na relaks, luzujemy i to się da odczuć. Z samego miasta raczej korzystamy niż je zwiedzamy, dlatego nie będę Wam o nim opowiadał. Powiem tylko, że będąc na Tasmanii warto je odwiedzić. W między czasie nasz KaOwiec Kaśka organizuje nam wypad do Richmond, w którym jest park miniatur Old Town Hobart, do Zoodoo Zoo i Mount Field National Park. W drodze do parku odbieramy jeszcze pożyteczną lekcją rodzicielstwa, z której do dziś konsekwentnie korzystamy... dzięki!

powoli zbliżamy się do końca naszej podróży, ale nim wrócimy do Sydney chcę pokazać Wam jeszcze dwa miejsca. Tasmania coraz bardziej nam się podoba :-)

 

  
Klimatyczna wioska Richmond w stylu kolonialnym...

 z parkiem miniatur dawnego Hobart, którego ostatecznie nie odwiedzamy (stwierdzamy, że nuda).

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz