środa, 18 lipca 2018

Uluru - mityczne serce Australii

Kontekst osobisty:

Są dni kiedy potrzebujesz opuścić centrum miasta, zostawić samochód w garażu, wyłączyć telefon, odciąć internet siekierą, naszkicować wstępny plan, założyć parę dobrych butów i po prostu wyjechać. Im dalej od cywilizacji, tym lepiej...

Uluru - widok z lotu ptaka
Fakty:

  • Nazwa: Uluru, Ayers Rock, The Rock (dwa ostatnie popularne raczej wsród europejskich osadników)
  • Obiekt: Skała (do niedawna uznawana za monolit) znajdująca się na środku kontynentu australijskiego.
  • Skojarzenia: Obiekt w powszechnej świadomości mylnie uznawany za największy monolit na świecie. W rzeczywistości góra Mount Augustus znjdujaca się w Zachodniej Australii jest największym tego typu obiektem na naszej planecie (jest od Uluru ponad dwa razy większa). Dodatkowo ostatnie wyniki badań naukowych twierdzą, że Uluru wcale nie jest monolitem, lecz częścią większej formacji skalnej, do której należą również Kata Tjuta (o której w następnym poście) i Mount Connor. Panta Rei, z geografią jest trochę jak z przepisami ruchu drogowego. Zmieniają się co jakiś czas a my i tak stosujemy się do tych, które znaliśmy, gdy zdawaliśmy prawko... (vide Pluton, Nowa Zelandia)
  • Lokalizacja: Australia, Terytorium Północne. W okolicy znajduje się miasteczko Yulara zbudowane jako zaplecze turystyczne dla obsługi ruchu turystycznego związanego z Uluru.
  • Wiek formacji: około 600mln lat
  • Wysokość mierzona od poziomu terenu: 348m
  • Szacowana głębokość pod poziomem terenu: około 2.5km
  • Obwód w poziomie terenu: ca. 9.4 km
  • Pierwsza zarejestrowana śmierć podczas wspinaczki na Uluru: 1951 rok
  • Całkowita liczba zgonów odnotowana podczas wspinaczki na Uluru: 37 lub 35 (zależnie od źródeł)
  • Powstanie lotniska na północnej stronie kamienia: 1959 rok, na obecnym lotnisku w Ayers Rock można obejrzeć zdjęcia
  • Oddanie prawa własności Uluru przez rząd Australii miejscowym aborygenom, plemieniu Anangu – 1985rok. Plemie oddało następnie teren rządowi w 99-letnią dzierżawę
  • Wpisanie na listę światowego dziedzictwa Unesco: 1987rok
  • Koszt biletu wstępu na teren parku: AUD 25, dzieci za darmo (bilet ważny 3 dni)

Kontekst religijny:

Uluru jest nie tylko skałą-symbolem po środku kontynentu. To także centralny punkt kultu dla rdzennych mieszkańców Australii. Aborygeni wierzą, że skała została stworzona w czasach kreowania świata przez ich praprzodków. Od tego czasu, czyli dla Aborygenów od zawsze, Uluru jest miejscem świętym, jest centrum ich wszechświata. Każdy kształt, każde miejsce tej skały ma w sobie zapisaną pradawną historię stworzenia, do której Aborygeni podchodzą bardzo poważnie. W kamieniu do dziś zaklęte są twarze, kształty, dusze, historie, życie i śmierć. Na ścianach pozostały naskalne malowidła, a w grotach i jaskiniach według lokalnych wierzeń nadal odbywają się ceremonie i rytuały, podczas których zwyczaje, moce i wierzenia przekazywane są potomkom z pokolenia na pokolenie.

W Uluru zapisane są zdarzenia, dusze, kształty. A Wy jaki kształt tu rozpoznajecie?

Dygresja:

Aborygeni skrajnie nie dają się wpasować w ramy świata wartości białego człowiek. Przegrali z nim walkę o swoją ziemię i swoje prawa. Udało im się jednak przetrwać i dziś biały człowiek na skutek pewnych refleksji stara się im wytyczyć nowe miejsce w społeczeństwie (podobnie jak ma to miejsce w USA z Indianami). Jednym z działań obecnych rządów jest ochrona dziedzictwa związanego z Aborygenami i zapewnienie im finansowego przetrwania. Temat rozległy i bardzo złożony, nie zamierzam go dogłębnie analizować. Ale to jest elementarz, to trzeba po prostu wiedzieć, żeby lepiej zrozumieć Uluru. Tutaj zaczyna się następny rozdział...

Kontrowersje:

Osoby z którymi rozmawiałem o Uluru w pierwszej kolejności zadają pytanie „Czy można się jeszcze wspinać na Kamień?”. Z tych moich rozmów wygląda na to, że jest to jeden z popularnijszych powodów, dla których ludzie interesują się tym miejscem. Ostatnio odnotowałem, że pisały o tym także polskie portale (onet i tvn). Temat wspinaczki mimo, że ciągle aktualny budzi sporo kontrowersji.

Jak wspomniałem, skała Uluru ma bardzo istotne znaczenie dla świadmości lokalnej społeczności aborygeńskiej i jest przedmiotem kultu dla miejscowego plemienia Aborygenów – Anangu. Odwiedzanie miejsca formalnie odbywa się na zasadach ustalonych z przedstawicielami tego plemienia i władzami parku. Odwiedzać monolit można więc: w określonych godzinach, po określonych szlakach z zachowaniem szacunku dla miejsca. Szacunek ten wyrażać się ma zakazem wspinania na kamień i w wybranych miejscach także zakazem robienia mu zdjęć. Ten pierwszy zakaz jest jawnie do dziś łamany (ten drugi zresztą też, tyle że mniej jawnie) w obawie przed odpływem pieniędzy i turystów.

Przy północno-zachodnim parkingu (zwanym w Google map Climb Car Park „Parking wspinaczkowy”) udostępniono turystom możliwość zdobycia kamienia we w miarę zorganizowany sposób. Przy parkingu znajduje się początek szlaku wspinaczkowego, który stanowi brama i spora tablica stanowiąca punkt informacyjny. Na tablicy przeczytamy kiedy można bezpiecznie wspiąć się na szczyt góry. Po kłódce na bramie poznamy natomiast czy ten czas jest właśnie teraz. Lista wyłączeń z okresu wspinaczkowego jest tak długa, że w zasadzie powiedzieć należy, że okresy w których można się wspinać stanowią wyjątek od reguły. Poza faktycznymi względami bezpieczeństwa jest to też powolne przyzwyczajanie turystów do całkowitego wygaszenia szlaku, które według oficjalnych źródeł ma mieć miejsce w roku 2019.

Climb Car Park a właściwie tylko jego niewielka część. Następny post majaczy w tle.

 To kiedy właściwie można?
Jeśli rozważyliście juz wewnętrznie kwestie moralne i uznacie, że wspianczka na obiekt kultu lokalnej społeczności nie jest dla was probemem (to zostawiam pod rozwagę każdemu z osobna) i dodatkowo macie szczęście bo brama do szlaku jest akurat otwarta, z marszu staniecie w trzygodzinnej kolejce na szczyt. Tyle w normalnych warunkach trwa marsz łańcuszka wspianczy w dwie strony. Prawdopodobnie sama wspinaczka trwałaby dłużej i byłaby mniej popularna, gdyby nie ukłon władz parku w stornę tursytów. W 1964 roku zaistalowano bowiem łańcuchy, które stanowią rodzaj oporęczowania zdecydowanie ułatwiający wspinaczkę i czyniący ją bardziej bezpieczną. Z typową anglosaską moralnością postanowiono jednak zainstalować je w taki sposób, aby zbytnio nie zachęcać przypadkowych turystów do być może nazbytniego wysiłku. Oporęczowanie zaczyna się około 50 metrów od punktu startowego i ten odcinek trzeba pokonąć po dosyć stromej skale bez żadnych zabezpieczeń. Tą część trasy nazywa sie Chicken Rock i w założeniu ma zniechecić żółtodziobów. Uzyskano w ten sposób dyplomatyczny kompromis. No bo rozumiecie... Skoro nie umiemy (nie do końca chcemy $$$) powstrzymać ludzi przed wspianczką to uczyńmy ją choć trochę bezpieczniejszą. Bezpieczniejszą, ale nie zupełnie bezpieczną, na tyle niebezpieczną żeby zniechęcić tych najmniej zdeterminowanych.
W 2018 roku kontrowersje wokół wspinaczki nadal narastają, strumień odwiedzajacych (ale nie chętnych) ze wzgędu na ograniczenia słabnie i wydaje się, że w końcu miejscowi Aborygeni osiągną swój cel. I chyba dobrze, nikt nie lubi szargania plemiennych świętości. W Polsce coś o tym ostatnio wiemy...

Wracajmy na szlak. Wiemy, że chętnych do zrobienia zdjęcia na szczycie i wrzucenia go na Insta jest nadal sporo. Muszę przyznać, że przewodnicy wykazują się jednak pewną empatią i próbują pewne kwestie dosyć klarownie tłumaczyć. 

Przy wejściu na szczyt byłem świadkiem sytuacji, w której przewodnik grupy sugestywnie zniechęcał do wspinania się na skałę. Podał przy tym kilka powodów, z których każdy mógł trafić na podatny grunt (tak religijny jak i zdroworozsądkowy a także naukowy).

Dlaczego nie warto się wspinać?

- Do szanujących kontekst religijny trafić powinien argument o świętym charakterze miejsca i mistycznym przedmiocie wierzeń. Otóż aborygeni wierzą, że na terenie parku każdy spoza plemianie jest ich gościem i przypadkowa śmierć takiego gościa musi być okupiona odpowiednią stratą wewnątrz plemienia.

Nadal masz wątpliwości? Może argument naukowy jest tym czego potrzebujesz.

- Wzdłuż całej trasy na szczyt, warstwa wierzchnia kamienia co można łatwo stwierdzić ulega przyśpieszonej degradacji. W miejscu wędrówki charakterystyczny rdzawo-czerwony kolor znika pod podeszwami wspinaczy. Zmienia to ponoć charakter skały i przyspiesza jej proces starzenia...

Na zdjęciu powyżej wyraźnie widać szlak wspinaczkowy. Ta nitka o szarym kolorze to skutek niszczenia wierzchniej warstwy skały przez wspinających się turystów.

Nie trafia do Ciebie argument naukowy? Spróbuj racjonalnego:

- Podczas wspinaczek na szczyt odnotowano 37 (35 zależnie od źródła) przypadków śmiertelnych. Wypadki te miały miejsce głównie na skutek upadku. W tej grupie wsród przyczyn odpadniecia z trasy do najpopularniejszych zalicza się....chęć złapania aparatów i smartofnów, które nieszczęśnicy wypuśclili chwile wcześniej z rąk (trafia do wyobraźni?? 😊), poślizgnięcie i atak serca. Trasa bywa naprawdę stroma.

Gdyby widmo śmierci nie było wystarczającym straszakiem przytoczono jeszcze jedną przypowieść.

- Jakiś czas temu czwórka turystów z Alice Springs po zdobyciu szczytu postanowiła wrócić na dół alternatywną trasą. Plan był na tyle nieprzemyślany, że cała czwórka w efekcie utknęła na noc na szczycie kamienia. W związku z zaistniałą sytuacją, lokalne władze postanowiły uruchomić akcję poszukiwawczą z użyciem helikoptera. Całą czwórkę dosyć sprawnie uratowano z opresji i już na dole po upewnieniu się, że śmiałkom nie zagraża niebezpieczeństwo przedstawiono rachunki z krótkim terminem płatności. Kara od władz parku za zejście ze szlaku wynosiła 22000AUD (do podziału na czterech) natomiast ekipa rescue przedstawiła rachunek na 180000AUD za start śmigła i cały ten nocny ambaras. Co do liczb są pewne drobne rozbieżności, ale ten argument trafił (jak zauważyłem) do całej grupy bez wyjątku...

Są także legendy, które krążą w necie o tym, że ludzie po czasie odsyłają do władz parku kawałki skały zabrane uprzednio na pamiątkę. Wiązać się ma to z pechem, który po powrocie prześladuje ponoć niepokornych turystów...
  
Ja szczytu nie zamierzałem zdobywać, wszedłem tylko w górne okolice pierwszego odcinka i tam się wycofałem. Który argument u mnie zwyciężył?

Nie pamiętam 😉 to już niech pozostanie tajemnicą... Na wszelki wypadek sprzedawać będę wersję, że zrobiłem to z wyższych niż moje ego pobudek.

Galeria zdjęć:




Epilog:

Na jednej z tablic parkowych widnieje napis. "Is it a place to conquer or is it a place to connect with?". 

Challenge yourself.

Pozdrawiam,
PB

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz