niedziela, 4 lutego 2018

Jervis Bay - Hyams Beach - okolice Sydney

Jeśli czujecie, że już wystarczająco zapoznaliście się z miastem i zaczynacie szukać miejsca na wypad poza jego granicami (które na dobrą sprawę nie wiem gdzie przebiegają) szybko zorientujecie się, że oprócz Blue Mountains to właśnie Jervis Bay będzie jednym z najczęściej rekomendowanych kierunków. Jervis Bay (czyt. Dżerwis Bej) to urocza zatoka jakieś 200km na południe od Sydney. Jervis to także popularny temat do przedweekendowych dyskusji w biurze. Zwłaszcza wtedy, gdy na horyzoncie pojawia się jakaś wizja dłuższego niż zazwyczaj weekendu. Nic w tym dziwnego, to jedno z tych ulubionych miejsc miejskiej gawiedzi na 2-3 dniowy wypad poza miasto... Jervis w takich momentach dla Sydney jest tym czym Mazury są w czasie majówki dla Warszawy. Chociaż używając skali właściwej dla kontynentu, trzeba by raczej powiedzieć Jervis jest dla Sydney tym czym Zalew Zegrzyński dla Warszawy.

Należy pamiętać, że do Jervis Bay można pojechać kontynentem. W tym wypadku austostradą M1, ale będzie to w pewnym sensie pójście na łatwiznę. To trochę tak samo jak w przypadku Interstate 5 w Kalifornii. Jeśli chcesz dostać się z SF do LA w miarę szybko - wybierasz piątkę, ustawiasz tempomat i odliczasz pięć godzin, ale jeśli masz trochę więcej czasu... nie wahaj się i pojedź "jedynką". Taką jedynką (popularnie zwaną w CA Big Sur) tutaj w New South Wales jest Grand Pacific Drive biegnąca nad samym Oceanem. Jest to malowniczo położona droga, która raczej później niż szybciej doprowadzi Was do celu. To właśnie na Grand Pacific znajduje się Sea Cliff Bridge ( czyt. Si klif Brydż) zamieszczany na wielu zdjęciach reklamujących region. 

 Sea Cliff Bridge. Zdjęcia ze strony www.illawarramercury.com.au

W przypadku dróg takich jak Grand Pacific Drive nie chodzi jednak o sam cel... tu liczy się podróż. Tak było i tym razem. Do Jervis wybraliśmy się większą ekipą, czyli z rodziną, która przyjechała do nas z Polski. Była to podróż podsumowująca w jakimś sensie ich australijski wypad. Nie było więc pośpiechu, był relaks, plaże, punkty widokowe i było bardzo miło... Właśnie to czego od takich miejsc (ale nie koniecznie od rodzinnych wypadów ;-) ) oczekujesz...

Płycizny w rejonie Lake Illawarra (czyt. Lejk Ilałara). Fajne miejsce na popołudniowy odpoczynek i pomoczenie kończyn.

Latarnia w Kiama. Warto się tu zatrzymać.

Widok z Saddleback Mountain lookout

Gdzieś po drodze na Grand Pacific Drive

Co do Jervis Bay to jest to świetne miejsce. Bardzo relaksujące, z pięknymi plażami i wieloma atrakcjami zostawionymi nam tutaj przez naturę. Centralnym miejscem Jervis Bay jest plaża Hymas Beach (czyt. Hajamas Bicz).

  Hyamas - trudno się zorientować gdzie kończy się plaża a zaczyna woda

 Hyamas - ponoć najbielszy piasek na świecie

W bardzo wielu przewodnikach i poradnikach uznawana za plażę z najbielszym piaskiem na świecie. Niby łatwo to sprawdzić klikając w Googlu. Jestem jednaka sceptyczny co do takich deklaracji i dlatego postanowiłem ten stan rzeczy zweryfikować osobiście. Rezultat mojego „dochodzenia” możecie ocenić sami.

W pojemniczku znajduje się próbka piasku z Whiteheaven Beach na Whitsunday Island (QLD). To co obok to ponoć najbielszy piasek na świecie. No nie wiem...

Jeśli chodzi o powrót do Sydney to koniecznie musicie pojechać drogą B73 przez Kangaroo Valley, ale wtedy to będzie temat na inną już opowieść...

Pozdrawiamy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz