Jadąc dalej na północ od Central Coast, które odwiedziliśmy ostatnio, po około godzinie jazdy samochodem dojedziemy do miejscowości Newcastle. Jest to drugie co do wielkości miasto w stanie Nowa Południowa Walia (czyli drugie miasto po Sydney) i szóste co do wielkości w całej Australii. Miasto to liczy około 300 tysięcy mieszkańców, czyli jest mniej więcej wielkości naszego Białegostoku. Newcastle znajduje się około 160 km na północ od Sydney i między tymi dwoma miastami najłatwiej poruszać się autostradą M1 (tętnicą komunikacyjną całego stanu), czyli popularnym Pacific Highway. Newcastle położone jest nad malowniczym ujściem rzeki Hunter do Oceanu Spokojnego. I choć miasto znajduje się bardzo blisko doliny Hunter, kojarzonej dzisiaj raczej z biznesem winiarskim to historia miasta jest nierozerwalnie związana z przemysłem ciężkim. To właśnie rozwój górnictwa i przemysłu hutniczego powodował, że miasto wspinało się coraz wyżej na okoliczne wzgórza patrząc z coraz większej odległości na spokojne wody zatoki rozlewające się w dole.
Witamy w Newcastle
Czego prawdopodobnie nie dowiecie się z Wiki to to, że miasto ma swój klimat. Mi po zaledwie trzech dniach trudno jest określić jaki to klimat, ale rozmawiałem z kilkoma ludźmi na ten temat i wiem, że na każdym Newcastle zrobiło dobre wrażenie. Może klimat tego miasta to architektura? Trochę inna od architektury sydnejskiej czy melbernskiej. Wymieszana, nowoczesna, historyczna i historyzująca, wielkogabarytowa jak i kameralna, momentami odważna.
Architektonicznie dzieje się sporo
Generalnie mix wielu myśli...
A może to skala miasta robi ten klimat? Wszystko jest tu bardziej kompaktowe, jakby obok siebie. Jest tu trochę klimatu wielkomiejskiego, jest tramwaj, są restauracje serwujące dania wszystkich stron świata, są całe kwartały prawdziwie miejskiej zabudowy. Mimo obecnego przemysłu, jest tu także całkiem sporo z klimatu nadmorskiego kurortu, który możecie poczuć na promenadzie Queens Wharf lub na surferskich plażach takich jak Nobbys czy Bar Beach. W mieście jest też oferta kulturalna w postaci Newcastle Museum czy Art Gallery. Jest też nocne życie, jest wolniejsze tempo i jest też oddech od big city lights Sydney CBD.
Tempo tego miejsca tworzy jego klimat
Bar Beach (jeden z dwudziestu dni w roku bez słońca :-))
Newcastle Museum
Osią rozrywkową i handlową miasta jest ulica Hunter Street, która w czasie gdy odwiedzaliśmy miasto świeciła raczej pustkami. Trudno się dziwić, odwiedzaliśmy Newcastle w długi weekend czerwcowy czyli na samym początku zimy, która tutaj zaczyna się deszczem... W naszym wypadku deszczem, który trwał z krótkimi przerwami przez cały czas naszego pobytu w Newcastle. W związku z tym, w poszukiwaniu rozrywki udaliśmy się także na ulice Darby St i Beaumont St, które tamtej nocy skuteczniej niż Hunter przyciągały muzyką, jedzeniem, zabawą i alkoholem. Na podstawie naszych doświadczeń możemy na nocny wypad polecić zwłaszcza Beaumont St. Jednak nie oczekujcie zbyt wiele, to lokalna uliczka w średniej wielkości mieście.
My postawiliśmy na Beaumont St :)
W wolnym tłumaczeniu - Wódka może nie być odpowiedzią, ale warto strzelić po szczeniaczku...
Graj Cyganie graj!
Beamount St przekonało nas swoim kolorytem i przekazem...
Z rana obudził nas deszcz, szybko skreśliliśmy z planu dnia plaże i udaliśmy się na zarekomendowany nam chwilę wcześniej Food Market. Umówmy się, to żadna wielka atrakcja, ale woleliśmy to niż siedzenie w domu. Na lokalnym rynku spożywczym spotkaliśmy między wieloma lokalsami także azjatów serwujących przysmaki rodzimej kuchni, pszczelarza z Niemiec (kontekst historyczny zaczyna ważyć na moim postrzeganiu tej nacji) oraz kupującą warzywa, miłą Polkę ze Świnoujścia. Newcastle mimo, że nie jest wielkim ośrodkiem biznesowym, jest nadal bardzo wielonarodowym tyglem. W sumie nie powinno być w tym nic dziwnego. Miasto jest w jakimś stopniu zapleczem kadrowym także dla Sydney. Ze względu na znacznie niższe koszty nieruchomości i wcale niezłą jakość życia, wiele osób osiedla się tutaj, pracując zdalnie lub dojeżdżając do Sydney na dwa-trzy dni w tygodniu.
Jedzenie z Food Trucka na Food Markecie. W rap muzyce stawiamy na East Coast... w jedzeniu na Notoriousa P.I.G :-)
Food market to w zasadzie zwykły targ, coś jak giełda na Żeraniu. W żadnym wypadku nie jest to lans jak w przypadku żoliborsko-mokotowskich targów śniadaniowych.
My mieliśmy szczęście przez te trzy dni naszego pobytu pomieszkać w wiktoriańskim domu w
centrum miasta. Wszędzie mieliśmy blisko. Zaczęliśmy naszą podróż po mieście od
najbardziej atrakcyjnego turystycznie nabrzeża Queens Wharf, które
powstało w latach 80tych XX wieku w związku z obchodami dwusetlecia
miasta. Promenada ma raczej lokalny charakter i jeśli będziecie pamiętać, że miasto ma rodowód przemysłowy, raczej Was nie zawiedzie. Przypuszczam, że w lato dodatkowo tętni życiem co może tylko wpływać na jej atrakcyjność.
Zabudowania przy Quuens Wharf
Widok z Queens Wharf w kierunku latarni Nobbys
Spacerując promenadą w końcu dojdziecie do latarni Nobbys, która
znajduje się na końcu długiego półwyspu.
Latarnia i plaża Nobbys
Stąd zobaczycie także plażę o
tej samej nazwie i fort Scratchley (czyt. Skraczli), który góruje nad miastem mniej
więcej od lat 80tych XIX wieku. Fort został wzniesiony w celu obrony
miasta przed Rosjanami, których mogłyby przyciągnąć tu bogactwa naturalne
regionu. Od tamtego czasu fort trwał w gotowości bojowej, ale ogień
otworzono z niego dopiero "na przywitanie" Japończyków w czasie II wojny
światowej. Nie jestem pewien dalszych losów fortu. Wiem natomiast, że dnia 11 czerwca 2018 roku działa przemówiły ponownie. Tego dnia Bruno na wejściu do fortu zażyczył sobie strzelać z tutejszych armat. Pan w mundurze spokojnie odpowiedział nam, że nie ma problemu, ale lepiej by było gdyby Bruno jeszcze trochę podrósł. Wszystko zbyliśmy śmiechem, ale ku naszemu niemałemu zdziwieniu, kilka minut później oddawano salwy z wszystkich dział zainstalowanych w forcie (włącznie z działami 150mm). Zrobiło to wrażanie na każdym z nas. Mimo upływu czasu Bruno do dziś pamięta to wydarzenie dosyć dobrze i Newcastle kojarzy mu się głównie z armatami :-). A ponieważ działo się to wszystko w
dniu urodzin Królowej (obecnie Elżbiety II), który w całej Australii
jest dniem wolnym od pracy, początkowo myśleliśmy, że to element świątecznych obchodów.
Jak się później okazało, salwy armatnie w Newcastle oddawane są każdego dnia, dokładnie o godzinie 13stej. Jest to element kultywowanego do dziś zwyczaju, który w dawnych czasach służył kapitanom statków do synchronizowania instrumentów nawigacyjnych.
Obchody dnia Królowej
uroczyste salwy z dział 150mm
Działa kaliber 150mm
Salwa z działka 40mm
W mieście jest jeszcze jedno miejsce warte odwiedzenia.
Strzelecki lookout to malownicza trasa widokowa nazwana na cześć polskiego odkrywcy. Chodnik i platformy widokowe poprowadzono na samej krawędzi wybrzeża klifowego, z którego rozciąga się piękny widok na Ocean. To jedno z tych ciągle licznych miejsc w Australii, w którym możemy poczuć się dumni z dokonań naszego niezbyt znanego w kraju rodaka.
Ocean robi robotę nawet w taki dzień jak ten...
Strzelecki Lookout
Zdecydowanie polecamy Newcastle na weekend.
Newcastle.
Galeria Foto.